Kieślowski i skłócony kraj
Bartosz Szydłowski, reżyser „Przypadku według Krzysztofa Kieślowskiego" mówi Jackowi Cieślakowi o inspiracjach.
"Rzeczpospolita": Jaki film nakręciłby Kieślowski, gdyby dożył naszych czasów?
Bartosz Szydłowski: Nigdy nie miał ambicji wchodzenia do filmu łukiem triumfalnym polskiej historii. Nie miał też temperamentu dyktatora wskazującego widzowi właściwą interpretację. Nie wyobrażam sobie, aby sięgnął po Wałęsę, Jaruzelskiego czy po Smoleńsk. To tematy, które rozdają racje, zbyt gorące dla sposobu pracy Kieślowskiego. Może znalazłby kogoś z trzeciego planu albo, jeszcze lepiej, anonimowego bohatera, najchętniej w Nowej Hucie, w którego losie skupia się cały paradoks Polski XXI wieku. Wymiar polityczny jego filmy zyskiwały nie poprzez wielką narrację i temat, ale przez wnikliwe portrety ludzi uwikłanych w zdarzenia, często przypadkowo, z marszu. Jest taki jego dokument o człowieku broniącym swojego życia, godności, na egzekutywie partyjnej. Jak po ludzku tłumaczył swoje upadki, zwątpienia, słabości i jak okrutnie bezwzględnie brzmiała wobec tej kruchości nowomowa partyjna. Tyle wystarczyło, aby w 20 minut oddać istotę bezwzględności systemu, w którym żyliśmy. Może postawiłby kamerę przy jakiejś warszawskiej ulicy albo przy jakimś sklepie. Rejestrowałaby dzień po dniu uwijających się właścicieli, bliskie relacje z klientami, zaangażowanie, małe trudy i radości codziennej pracy i mało spektakularny upadek spowodowany...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta